niedziela, 25 września 2016

Tajemniczy statek niedaleko tonącego "Titanica"



W relacjach ludzi, którzy uczestniczyli w katastrofie Titanica przejawiał się jakiś tajemniczy statek niedaleko tego statku. Statek ten dawał im nadzieję, że podpłynie i ich uratuje, lecz tak się nie stało, po prostu odpłynął. Jak nazywał się ten statek? Czemu odpłynął? Teorii na ten temat jest wiele. Najbliżej Titanica znajdował się statek Leyland Line o nazwie SS Californian mający z Titanikiem tego samego właściciela. W 1902 roku Leyland Line znalazła się pod kontrolą holdingu International Mercantile Marine tak samo jak White Star Line. A właścicielem tego holdingu był JP Morgan.


Inne statki nie były aż tak daleko, ale dzieliło je od Titanica lodowe pole. Po katastrofie pojawił się wątek statku Samson, który nielegalnie polował na foki w tamtej okolicy. Podobno to on miał być tym tajemniczym statkiem, który znajdował się między Californianem a Titanikiem. Nie reagował na żadne sygnały z obu statków, bo nie chciał aby go dostrzeżono – bał się konsekwencji nielegalnego polowania. Jednak ta teoria została obalona. Dziennik urzędu celnego w Reykjaviku zawierał wpis, że Samson uiścił tam opłaty portowe w dniach 12 i 20 kwietnia 1912 roku. Samson był rybackim kutrem o maksymalnej prędkości 6 węzłów i nie mógłby opuścić Islandii i znowu do niej powrócić w tym okresie.

Oficerowie tonącego statku widzieli na horyzoncie inny, średniej wielkości statek, który nie reagował na sygnały świetlne dawane przez oficera Boxhalla być może dlatego, że rakiety były białe – rakiety ostrzegawcze mają kolor czerwony – więc załoga statku mogła pomyśleć, iż jest to jedna z atrakcji pasażerów Titanica. Ów statek to Californian; jego kapitanem był Stanley Lord. Wieloletnie śledztwo po katastrofie ujawniło, że mógł on pospieszyć z pomocą tonącemu Titanicowi, ale dowodzony przezeń statek nie zrobił tego.
Stanley Lord był kapitanem skrajnie apodyktycznym i bardzo źle odnoszącym się do całej załogi . Spowodowało to, że pełniący wachtę oficerowie, kiedy zauważyli rakiety wystrzeliwane z Titanica, z obawy przed gniewem dowódcy nie mieli odwagi ani obudzić śpiącego kapitana, ani samodzielnie rozpocząć akcji ratowniczej. Gdy kapitan Lord zbudził się nad ranem, było już za późno. W 1992 roku kapitan Lord został pośmiertnie zrehabilitowany, jego statek znajdował się zbyt daleko od Titanica, by załoga mogła widzieć sygnały.


Płynący z Londynu do Bostonu Californian 14 kwietnia 1912 roku natrafił na gęste pole lodowe. O godzinie 22:20 kapitan nakazał postawić maszyny na stop. O godzinie 23:00 zauważono światła jakiegoś parowca, który zbliżał się od wschodu. Trzeci oficer Charles Groves, pełniący wtedy wachtę zameldował kapitanowi Stanleyowi Lordowi, że zbliżał się do statku pasażerski parowiec. Kapitan nakazał mu wywołanie tego statku lampą sygnałową i nie było z niego odpowiedzi. Od radiotelegrafisty Cyrilla Evansa dowiedział się, że miał on łączność z Titanikiem. Sądząc po mocy sygnału z Titanica radiotelegrafista wydedukował, że znajduje się on w odległości stu mil. Kapitan nakazał mu wysłanie komunikatu do Titanica, że Californian jest otoczony lodem. No i tutaj zdarzył się jeden z niefortunnych zbiegów okoliczności jakie towarzyszyły tej katastrofie. Błąd popełnił Evans, który był telegrafistą zaraz po szkole. Z drugiej strony radiotelegrafista na Titanicu – Jack Phillips był przemęczony i kazał się zamknąć Evansowi. Błędem Evansa było to, że nadal zwykłe wywołanie i przeszkodził w nadawaniu radiotelegrafiście z Titanica. Przy tak ważnym komunikacie nie poprosił kapitana o tzw. telegram kapitański (MSG) lub samemu mógł nadać taki telegram i potwierdzić jego autoryzację. A kapitan Lord nie poczekał na potwierdzenie odbioru tej depeszy na Titanicu.

O godzinie 23:35 Evans poszedł spać. Według wytycznych Marconiego źle postąpił. Gdy na morzu pojawiały się niebezpieczne warunki, wtedy radiooperator powinien był pozostać na swoim stanowisku.

O godzinie 23:40 Groves już nie widział świateł dużego statku, uznał, że zmienił on kurs i wyminął lodowe pole. Po skończonej wachcie o 0:15 wszedł do pomieszczenia radiotelegrafisty i chciał posłuchać nowych komunikatów. Nie wiedział, że radioodbiornik był wyłączony, więc nic nie usłyszał i wyszedł z pomieszczenia.

Na pokładzie Californiana po północy znajdował się drugi oficer Herbert Stone i praktykant Gibson. Obserwowali oni dziwny statek. Zobaczyli błysk, który wyglądał jak biała rakieta. Przez lornetkę widać było, że to naprawdę rakieta, było ich cztery. Następnie dojrzeli trzy rakiety gołym okiem. O 1:20 wydawało im się, że ten statek odpływa. Około drugiej godziny, po wystrzeleniu ostatniej (ósmej) rakiety z Titanica Gibson zameldował o tym fakcie kapitanowi Lordowi. Wydawało się, że ten statek się oddalił. O godzinie 4:00 zdawali wachtę pierwszemu oficerowi George Stewardowi. Ten natychmiast obudził radiotelegrafistę i kazał mu się dowiedzieć co się dzieje. Radiotelegrafista dokonał ogólnego wywołania w eterze i dowiedział się, że Titanic uderzył w górę lodową i tonie.

O godzinie 6:00 Californian ruszył ku pozycji, na ktorej Titanic nadawał swoje wołanie o pomoc. Po godzinie ósmej znalazł się blisko Carpathii. Na jego zapytanie Carphatia odpowiedziała, że Titanic zatonął, statek zabrał rozbitków i zmierzał do Nowego Jorku. Kapitan poprosił, aby Californian pozostał w pobliżu i wyłowił ciała. Podobno żadnych ciał nie znalazł i po upływie godziny statek ruszył swoim kursem.

Kapitan Lord utrzymywał, że Californian znajdował się od Titanica w odległości 19 do 20 mil, czyli za linią horyzontu i nikt nie mógł widzieć wystrzeliwanych z niego rakiet. A jednak takie rakiety widziano na Californianie. Trzy razy zawiadamiano o tym kapitana Lorda, który pytał o kolor rakiet i nakazywał nadawanie świetlnych sygnałów lampą Morse'a w kierunku statku. Zapytanie o kolor rakiet było dziwne, nie pytał jakie błyski dają wystrzeliwane rakiety.
Barwa samych flar w gruncie rzeczy nie ma jednak w tym wypadku większego znaczenia, ponieważ zgodnie z ówczesnymi przepisami, za sygnały alarmowe w 1912 roku uznawało się rakiety lub pociski wyrzucające gwiazdy, w dowolnym kolorze, wystrzeliwane pojedynczo w krótkich odstępach czasu. Dopiero bodajże w latach 70. zreformowano konwencję o bezpieczeństwie na morzu i ustalono, że to czerwone rakiety będą alarmować o zagrożeniu. S. Lord nie miał więc podstaw, aby ignorować doniesienia oficerów pełniących wachtę, aczkolwiek istnieje wszak spore prawdopodobieństwo, że rakiety mogły zostać uznane za sygnały ostrzegawcze kutrów i szkunerów rybackich, które chciały zasygnalizować innym jednostkom akweny swoich połowów. 
Często można się też natknąć na opinię, że poinformowani o bliskiej obecności Titanica., załoga i kapitan Californiana mogli uznać flary za jedną z atrakcji transatlantyckiej podróży. Niemniej jednak wszyscy chyba zdają sobie sprawę, że priorytetem liniowców pokroju Titanica jest przede wszystkim sprawne pokonanie Atlantyku. Dlatego nie chce mi się wierzyć, żeby tak potężny statek przerwał swą podróż tylko po to, żeby wystrzelić kilka flar (de facto w równych odstępach czasu). Poza tym nawet jeżeli faktycznie przewidziano by podobną rozrywkę to chyba nie na środku Atlantyku (w dodatku w sąsiedztwie pól lodowych) i z całą pewnością też flary eksplodowałyby nierównomiernie i chaotycznie. Myślę jednak, że nie mając pewności, co dzieje się na tajemniczym statku, kapitan Lord i jego oficerowie nie powinni byli wyciągać pochopnych wniosków. Błędna interpretacja rakiet okazała się być bowiem krytyczna. Dziwi mnie więc jego bezczynność.




Na pokłdzie Titanica czwarty oficer Boxhall dostrzegł jakieś światło w odległości 10 mil. Kapitan Titanica – Edward Smith polecił Boxhallowi za wszelką cenę nawiązać jakiś kontakt z tym statkiem lampą Morse’a. A na Californianie zobaczono jakiś rozbłysk światła, nie przypominało to kodu Morse’a. Jednak odpowiedziano na nie. Z tajemniczego (Titanic) statku nie było odzewu.

Kapitan Californiana polecił nie przerywać prób nawiązania kontaktu przy pomocy sygnałów świetlnych. Stone obserwował przez lornetkę Titanica. W pewnej chwili zobaczył, że zniknęło czerwone burtowe światło liniowca. 

Wszystko to jakieś bardzo dziwne i tajemnicze. Dlaczego tak się stało?
Brytyjski historyk Tim Maltin dokonał na podstawie zapisów meteorologicznych z tamtych czasow na innych statkach i stacjach doszedł do spostrzeżenia, że były wtedy idealne warunki do powstania mirażu. Odkrycie, jakiego dokonał Tim Maltin wiele tłumaczy z dziwnych zjawisk tej nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku na pokładzie Titanica i Californiana. Kapitan Californiana Stanley Lord mówił, że była to bardzo dziwna noc, nie było widać horyzontu. Stanowczo zaprzeczał przez całe swoje życie, że widział Titanica, twierdził, że był to mały parowiec. Zeznania, jakich udzielili oficerowie Californiana różniły się między sobą, tak jakby przebywali w tym czasie na różnych statkach. Niektórzy widzieli spadające gwiazdy, inni widzieli rakiety. Oba statki nadawały do siebie przy pomocy lampy Morse'a. A te znaki nie docierały do adresatów. Pasażerowie Titanica twierdzili, że jakiś statek był bardzo blisko. A w zjawisku mirażu przedmioty przybliżały się do obserwującego.

Na podstawie filmu Titanic 1912. Akta sprawy, gdzie przedstawiono jak zmienił się statek pod wpływem mirażu narysowałam Titanica. Zaznaczyłam na szaro mgłę, a ta mgła w rzeczywistości taka nie była, bo miała zlewać się z morzem i niebem. Statek wydawał się krótszy prawie o połowę od rzeczywistego wymiaru.

Titanic w rzeczywistym wymiarze

Titanic pod wpływem mirażu

 
…dlaczego Californian nie ruszył na ratunek Titanicowi. Californian nie był przystosowany do poruszania się wśród lodu. Nie miał wzmocnionego, ani tak ukształowanego dziobu (szczególnie części podwodnej) jak lodołamacze. Stał na skraju pola lodowego, albo już nawet wśród paku, zaś Titanic był dalej, w jego głębi. Pak lodowy i lód jest bardzo niebezpieczny dla statków. Żeglowanie wśród kry lodowej w nocy nawet dzisiaj jest ryzykowne (nie mówiąc już o roku 1912). Pomijając wszelkie teorie o mirażach, złudzeniach, faktycznej odłeglości obu statków na miejscu kapitana Lorda też bym się chyba zastanowił czy pchać się w lód w środku nocy w poszukiwaniu jakiegoś statku, który nie wiadomo czy stoi, płynie, a może już popłynął. 
Pamiętajmy, że Californian mimo, że był jednostka małą w stosunku do Titanica, to te swoje 6 tys ton wypierał. Dodać do tego nawet małą prędkość... a nie był zbudowany ze stali pancernej. Poza tym Californian miał wyłączoną radiostację i nie wiedział co się dzieje. W 1912 roku nie było obowiązku nasłuchu 24-godzinnego (wtedy chyba nawet nie było takiej funkcji jak oficer radiowy, Philips i Bride na Titanicu też nie byli częścią załogi, a pracownikami firmy Marconi, tak samo jak Evans na Californianie). Wysłał ostrzeżenie o górach lodowych i finito "Ja ostrzegałem, a wy róbcie co chcecie". Jeszcze dostał za to ochrzan od Philipsa gdyż nie nadał wiadomości zgodnie z procedurą:
http://www.statekmarzen.fora.pl/kolekcja-titanica,42/kolekcja-titanica-nr-56,852.html



W dochodzeniu dotyczącym Titanica prowadzonym przez brytyjską Izbę Handlu prokurator generalny tej komisji – Rufus Isaacs tak się wyraził na temat Californiana:

Nie potrafię znaleźć żadnego rozsądnego wytłumaczenia tego, co się zdarzyło, poza jednym. Być może kapitan tego statku znalazł się w lodzie po raz pierwszy. Nie zdecydował się więc na ryzyko przejścia z pomocą innej jednostce, która mogła mieć problemy wynikające z tego, że zapuściła się w głąb pola lodowego, podczas gdy on sam zatrzymał się przed nim.

Sprawa tajemniczego statku nie została dotąd jednoznacznie wyjaśniona. Faktem było, że w tamtym rejonie występowało zjawisko mirażu. To mogło tłumaczyć te wszystkie dziwne zdarzenia. Chyba ta historia na zawsze pozostanie tajemnicą.

Bibliografia:
Geoffrey Marcus  Dziewicza podróż, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1974
D.A. Butler ― Niezatapialny. Pełna historia RMS Titanic, Wydawnictwo Magnum 1998